poniedziałek, 7 września 2015

12 sierpnia 1944

Barykada, warta, patrol, sen, coś na ząb, łyk wody, jeśli jest i znowu. Barykada, barykada, warta, przerywany sen. Sprawdzić broń, pomyśleć, spojrzeć w niebo. Czasem pomilczeć. Tak mijały mi pierwsze dwa tygodnie sierpnia. Może trudno w to uwierzyć, ale miałem trochę wolnego czasu. Niewiele, przecież a to patrol, a to warta z karabinem na pozycji, a to obserwowanie wroga, przekazywanie informacji.

Zaszedłem więc raz i drugi na róg Tamki i Topieli, do warsztatu samochodowego pana Kwiatkowskiego. Tam, jak u ukropie, jak mrówki uwijała się garstka chłopaków przy „Kubusiu”. Ładne imię, jak na pancerny pojazd, ciężki i trochę niezgrabny.

Widziałem jak się tam kotłowało, jak sprawnie szła praca, w jakim tempie powstawał nasz mały powstańczy czołg. Za dobrze się wtedy jeszcze na motoryzacji nie znałem, to zapytałem o to i owo chłopaków. Podwozie od Chevroleta i podwójny pancerz z blachy. Tuzin chłopa mogło się wewnątrz zmieścić. Grube spawy łączyły kawałki blachy.

„Kubusia” wcielono do naszej kampanii motorowej i rzucono wrogowi jak rękawicę.

Jakoś w okolicach połowy sierpnia byłem na ślubie. Nie wiem, czy państwo młodzi długo się znali. W kamienicznym podwórku, wśród towarzyszy broni ksiądz udzielał ślubu. Ona w takiej trochę już pokiereszowanej sukience w drobne kwiatki, on w koszuli z podwiniętymi rękawami i w bryczesach, po których było znać rękę przedwojennego krawca. Oboje jaśni, piękni i całkiem eleganccy w tych swoich mało odświętnych, rzekłbym roboczych, strojach. Młodość, młodzi byliśmy. Szkoda tylko, że kule nam wokół tej młodości świstały, bzyczały, jak stado upierdliwych much.

Czy na wojnie można się śmiać? Tak, jeśli jest z czego. Chyba. A wielu z nas przecież chodziło w tamtym czasie z uśmiechem na ustach. U dziewczyn ten uśmiech był jak najpiękniejsza biżuteria. Smutno a radośnie, słodko a gorzko. Jak w życiu. A może jak w piosence. W labiryncie ścieżek wydrążanych między gruzami zostawialiśmy nie tylko ślady krwi, które pokrywały się kurzem, ale i nasz czas górny i durny. Przynajmniej młodość nie była byle jaka na barykadzie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz